PZW 82 Gryf Żukowo

„Pstrąg na sześć grotów z zadziorem” – Robert Tracz

Autorem poniższego tekstu jest kolega Robert Tracz – grafik, rysownik, ilustrator, publicysta, autor książek takich jak „Kaszubskie pstrągi”, „Śpiew Srebrnej Strugi” i innych o tematyce wędkarsko-przyrodniczej. Pasjonat wędkarstwa z wieloletnim doświadczeniem, miłośnik wód krainy pstrąga i lipienia. 

Polecamy zapoznać się z sugestiami kolegi Roberta, im więcej wędkujących wdroży bezzadziorowe haki tym więcej razy poczujemy moc pstrąga, lipienia na wędce. 

Pstrąg na sześć grotów z zadziorami

Niemal każdy spinningista łowiący pstrągi ma w swoim arsenale przynęt oprócz różnego rodzaju błystek także woblery, które stosuje podczas wędkarskich wypadów – są i tacy którzy łowią wyłącznie na woblery. Nie od dziś wiadomo, że dobrze pracujący wobler w rękach doświadczonego wędkarza jest przynętą bardzo skuteczną. Ale wiadomo również, że zdecydowaną większość zapiętych pstrągów stanowią ryby niewymiarowe. Wobler uzbrojony w dwie kotwice z zadziorami jest dla małych pstrągów „bronią zabójczą” – groty często tkwią w głowie, oczach lub skrzelach ryby i szybkie, bezkrwawe uwolnienie niewymiarka nierzadko trwa znacznie dłużej niż powinno, mimo starań wędkarza. Ile z tych ściskanych, poturbowanych i okaleczonych pstrążków przeżywa? Według ostrożnych szacunków co najmniej 40 – 50% ryb nie wraca do „życia, po życiu”, lecz jeśli dodamy te, które muszą dodatkowo przetrwać mierzenie oraz sesję fotograficzną, to bez wątpienia ten procent będzie wyższy. Dziwi mnie, i nie tylko mnie, fatalny nawyk niektórych wędkarzy, by uwieczniać na fotkach złowione ryby niewymiarowe i prezentować je na różnych forach i portalach internetowych. Jest to postępowanie niewłaściwe, żeby nie powiedzieć szkodliwe, całkowicie pozbawione sensu; przecież takie „trofeum” nie jest wędkarskim sukcesem, nie nobilituje, a raczej ośmiesza łowcę, który chwali się rybim drobiazgiem. Nie namawiam nikogo do rezygnacji z łowienia na woblery – sam przed laty na nie łowiłem – lecz usilnie namawiam do zastępowania kotwic z zadziorami, kotwicami bezzadziorowymi, oraz zbrojenia wszelkich innych przynęt pstrągowych w pojedyńcze haki – sprawdzają się haki morskie i karpiowe. Kilku moich kolegów już od dawna łowi na tak zbrojone przynęty i nie słyszałem by narzekali, że ryby z nich spadają. Skandynawscy wędkarze łowiący łososie na tak zwaną „pałeczkę tyrolską”, tam gdzie ta metoda jest dopuszczona, używają pojedyńczych haczyków karpiowych i wyciągają okazy ważące kilkanaście kilogramów. Muszkarze stosujący małe pojedyńcze haczyki bezzadziorowe potrafią wyholować na nie również duże pstrągi. Z takiego haczyka można szybko i bezproblemowo uwolnić każdą rybę jeszcze w wodzie, bez wywlekania zdobyczy na brzeg, a ryba odpływa bez pokaleczonego pyska. W ostatnich latach, z różnych przyczyn, znacznie ubyło pstrągów potokowych w pomorskich rzekach, także w naszej Raduńce, warto więc wspomóc także w ten sposób ich populację, uszanować i ochronić te, które nie osiągnęły jeszcze wieku dojrzałego. Może warto także przypomnieć PZW, że istnieje również pstrąg tęczowy, „zdjąć z niego klątwę” i zarybić tym gatunkiem przynajmniej niektóre rzeki i jeziora. Gatunek ten w wielu krajach europejskich, także w tych o wysokiej kulturze wędkarskiej, jest od lat rybą sportową Nr 1. W Bośni, Słowenii, Chorwacji, Czechach, Szwecji, Bawarii tęczaki żyją zgodnie w górskich rzekach oraz w wielu jeziorach, obok potokowców i lipieni, stanowiąc dużą atrakcję dla wędkarzy, zarówno muszkarzy jak i spinningistów, miejscowych i przyjezdnych. Wszędobylskie, ruchliwe, mające duży apetyt tęczaki są pożądanym i walecznym przeciwnikiem, i niejako „chronią” przed zbytnim przełowieniem rodzime populacje pstrągów potokowych.

Ps.

Na poparcie swoich argumentów załączam zdjęcie pstrąga tęczowego, którego złowiłem rok temu na jednej z pomorskich rzek. Ryba miała 67 cm długości i ważyła 3,85 kg. Skusiła się na niewielką muchę Red Tag, wykonaną na haczyku bezzadziorowym #12 – hol trwał 20 minut, i ryba nie spadła. Być może ten fakt przekona chociaż część niedowiarków i sceptyków, którzy twierdzą, że tylko kotwice i haki z zadziorami pozwalają wyholować dużą rybę. Każdemu z nas zdarzają się utraty ryb, często tych największych, ale zwykle nie jest to z powodu haczyka, lecz jest skutkiem popełnionych błędów podczas holu, lub też wad sprzętu; przetarta żyłka, źle zawiązany węzeł…

Z wędkarskimi pozdrowieniami

Robert Tracz

Koło PZW Gdańsk-Śródmieście

Autor Tekstu:Rafał Dzierzgowski || Data dodania: || Opublikowano w kategorii: Bez kategorii